Debiutancka płyta Marii Tyszkiewicz to zdecydowanie coś, co przykuło moją uwagę już w momencie zapowiedzi. Tyszkiewicz to wokalistka, aktorka, a od niedawna również autorka tekstów i kompozytorka muzyki. Zdecydowanie można o niej powiedzieć, że z pewnością nie brakuje jej umiejętności muzycznych, a potwierdzenie na to znajdziemy w “Ufam sobie”.
„Ufam sobie” to pierwszy krążek wokalistki. Obiecuje intymne przemyślenia oraz największe inspiracje, których do tej pory jej fani nie mogli usłyszeć. Na albumie możemy usłyszeć muzykę z gatunku r’n’b oraz neosoul – czyli te, które są najczęściej słuchane przez artystkę. Muszę powiedzieć, że wyraźnie to słychać w brzmieniu. Jest ono ciekawe i rzadko spotykane wśród polskich artystów. Nawet jeżeli nie jestem wielką fanką tych rytmów, są one zdecydowanie jednym z najmocniejszych punktów tego albumu. Jestem nawet skłonna stwierdzić, że mogłabym słuchać samej muzyki, jest ona wystarczająco interesująca nawet bez tekstów.
Jednak jak dobrze wiemy, albumy wokalistów nie składają się jedynie z muzyki, a posiadają również tekst. Na płycie znajdziemy dziesięć utworów, w tym jedną wersję na żywo piosenki „Deszcz”. Niestety, moje zachwyty nie obejmują tekstów. Często widziałam w nim banały, jednak takie, które nie pasowały mi do artystycznej konwencji. Być może po niedawnym debiucie również popularnej artystki, Sanah, oczekiwałam więcej. Piosenki są przyjemne. Zdecydowanie do gustu przypadły mi te spokojniejsze wykonania – akustyczna wersja „Deszczu”, czy „Let Me In”. Są to utwory idealne do relaksu. Wyobrażam sobie odpoczywanie przy nich podczas popijania porannej kawy. Oba utwory to świetne kompozycje! Poza nimi możemy nacieszyć się głosem Marii. Nieważne, czy podoba się komuś tekst, czy melodia, artystka uwodzi swoją barwą. Mogłabym jej słuchać godzinami, jednak w tym bardziej spokojnym wydaniu.
Brzmienia zostały wypracowane przez wielu artystów. Utwory takie jak „Ufam sobie”, „Chodź”, „Deszcz” oraz „Miasto” wraz z Marią współtworzyli m.in. Ras z Rasmentalism, Meek, Oh Why?, Eprom, Michał „Mamut” Sarapata, Wishlake i Jeremiasz Hendzel. Gościnnie pojawił się również Pierre Danaë, finalista ósmej edycji francuskiego programu The Voice, którego duet z Tyszkiewicz uważam za jedną z najlepszych piosenek. Miks różnych osobowości czuć podczas słuchania całości. Każdy utwór ma swoje unikalne brzmienie. Między nimi słychać wyraźne różnice, jednak uważam, że te odmienności powodują, że album jest unikatowy, z każdą piosenką zaskakuje czymś innym.
Podsumowując, „Ufam sobie” to dobry album. Jednak nie nazwałabym go idealnym. To świetna dawka muzyki na początek kariery. Z całego serca życzę Marii Tyszkiewicz dalszego rozwoju i mam nadzieję, że usłyszę jej kolejne krążki, ponieważ czuć ogromny potencjał.
[wp-reviews]